Pomogli mi wstać i dojść do jadalni. Tata podał mi soku,mama machała mi dłońmi przed oczami coś pokazując. Odwracałam uwagę Chris'a by nie płakał,a w międzyczasie mama smarowała żelem moje otarcia po upadku. Rene wraz z tatą,podgrzewali moją niedoszłą kolację.
-Ty to masz szczęście do wypadków,chyba najwięcej z naszej piątki!- ze śmiechem powiedziała moja siostra.
-Ciekawe po kim...hmm?- ruszając brwiami,wskazałam mamę.
-Że niby ja,tak? Jasne,jasne,a teraz jedz,bo znowu wystygnie- z uśmiechem wskazała palcem na talerz -A właśnie...miałaś mi powiedzieć co się stało,że zderzyłaś się z drzewem- dokończyła myśl.
Osiem par oczu wpatrzonych w moją siedzącą postać i tata,któremu upadł ze zdziwienia widelec na talerz.
Salwa śmiechu zalała całą jadalnie,nie rozumiałam z czego mają taki ubaw. Śmiech stał się jeszcze głośniejszy,gdy spojrzeli na moją zdziwioną minę.
-No co?! Nigdy nie zderzyliście się z drzewem?- powiedziałam obrażona.
-Nie?? Wiedząc,że drzewa zazwyczaj rosną do góry i są wysokie,no chyba,że dla Ciebie kochanie wyrastają specjalnie na Twojej wysokości,tak żebyś mogła zaorać nimi twarzą- podkreślił,dusząc się ze śmiechu mój tato.
-Ben,przestań- tłumiąc śmiech,szturchnęła tatę mama.
-Skończyłam,czy mogę już iść?!- powiedziałam surowo mierząc ich wszystkich wzrokiem.
-Jasne słonko,nie złość się- parsknęła.
Wstałam wzięłam swój talerz i włożyłam do zmywarki,podchodząc raz jeszcze do stołu zasunęłam krzesło i chwyciłam za szklankę soku. Pognałam prosto do pokoju,tym razem patrząc pod nogi.
Zrobiłam łyk i położyłam szklankę na szafkę nocną. Wyjęłam piżamę,telefon położyłam obok niej i wykonywałam wieczorne ćwiczenia. Tak się w nie wczułam,że nie zwróciłam uwagi na późną porę,to za dodatkowe ćwiczenie obrałam sobie...śpiew,tak śpiew i jakież było moje zdziwienie,gdy do pokoju wpadli mi rodzice z zapytaniem 'dlaczego się wydzieram po nocy oraz,że obudzę rodzeństwo,które śpi tuż obok...ble,ble,ble'. Nie miałam ochoty tego wysłuchiwać,więc spojrzałam na nich miną biednej świnki morskiej i tak jak się spodziewałam,pojawił się banan na ich twarzy.
Ucałowali mnie w czoło i wyszli. Podniosłam się z podłogi i poszłam do łazienki. Długo tam nie siedziałam,zapomniałam o piżamie,telefonie i soku. Żeby już nie myśleć,włączyłam album Adele,a konkretnie utwór Hometown Glory.
Gdy zimna woda zaczęła spływać po moich plecach,poczułam odprężenie,takie gwałtowne,jakby ktoś naraz zdjął mi dodatkowe 25kg. Owinęłam się w ręcznik,spięłam włosy w kok i zabrałam się do mycia zębów. Dzisiaj zrobiłam sobie dzień SPA i nałożyłam maseczkę na twarz. Wchodząc do pokoju i wyglądając jak mokry debil,stanęłam na samym jego środku i przyglądałam mu się. Schyliłam się,pozbierałam brudy i zaniosłam je do kosza na pranie. Wzięłam telefon do ręki,włączyłam Madonnę i ściszyłam minimalnie. Założyłam kapcie i krzątając się po pokoju,chciałam go uporządkować. Zamknęłam szafę,przygotowałam łóżko do spania,zsunęłam rolety,schowałam ubrania do komody,podlałam kwiatki w pokoju,wypakowałam książki z plecaka i tak kończąc ruszyłam poskromić łazienkę. Najpierw pozbierałam zużyte waciki z podłogi,a potem chciałam wytrzeć mokre kafelki,ale sięgając po ścierkę pośliznęłam się i upadłam twardo na tyłek. Rozbawiła mnie moja niezdarność,po raz kolejny. Uporając się z nią położyłam dywaniki,umyłam lustro,schowałam kosmetyki do koszyczków. Po jakimś kwadransie,zmyłam maseczkę z twarzy i przebrałam się w wygodną piżamkę. Wywiesiłam ręcznik do wysuszenia i dopiłam resztkę soku. Zostało mi już tylko zgaszenie światła i ustawienie przyjemnej i spokojnej dla ucha playlisty. Wsunęłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy.
-a.
______________________________________
Oto rozdział 4 ;))) miłego wieczorku <3
I tak dla jasności Irene jest to pełne imię,a Rene to zdrobnienie.
I tak dla jasności Irene jest to pełne imię,a Rene to zdrobnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz