wtorek, 25 sierpnia 2015

Nowy Początek - rozdział 4

 Schodząc na dół,zahaczyłam o dywanik,przyczepiony do schodów. Momentalnie, potoczyłam się jak pijak po schodach.  Rozumiem,jakby te schody były proste,ale nie,musiały być kręcone! Będąc już (na szczęście) na samym dole,usiłowałam wyostrzyć obraz,który miałam przed oczami. Reszta domowników,siedzących przy stole,zbiegła się szybciej,niż ja,kiedy widzę pająka w łazience.  Spojrzałam w górę,a nade mną cztery ruszające się to w prawo,to w lewo głowy. Ruszali ustami prawdopodobnie coś mówiąc,nie rozumiałam nic,szumiało mi w uszach. 
 Pomogli mi wstać i dojść do jadalni. Tata podał mi soku,mama machała mi dłońmi przed oczami coś pokazując. Odwracałam uwagę Chris'a by nie płakał,a w międzyczasie mama smarowała żelem moje otarcia po upadku. Rene wraz z tatą,podgrzewali moją niedoszłą kolację.
 -Ty to masz szczęście do wypadków,chyba najwięcej z naszej piątki!- ze śmiechem powiedziała moja siostra.
 -Ciekawe po kim...hmm?- ruszając brwiami,wskazałam mamę.
 -Że niby ja,tak? Jasne,jasne,a teraz jedz,bo znowu wystygnie- z uśmiechem wskazała palcem na talerz -A właśnie...miałaś mi powiedzieć co się stało,że zderzyłaś się z drzewem- dokończyła myśl.
 Osiem par oczu wpatrzonych w moją siedzącą postać i tata,któremu upadł ze zdziwienia widelec na talerz.
 Salwa śmiechu zalała całą jadalnie,nie rozumiałam z czego mają taki ubaw. Śmiech stał się jeszcze głośniejszy,gdy spojrzeli na moją zdziwioną minę.
 -No co?! Nigdy nie zderzyliście się z drzewem?- powiedziałam obrażona.
 -Nie?? Wiedząc,że drzewa zazwyczaj rosną do góry i są wysokie,no chyba,że dla Ciebie kochanie wyrastają specjalnie na Twojej wysokości,tak żebyś mogła zaorać nimi twarzą- podkreślił,dusząc się ze śmiechu mój tato.
 -Ben,przestań- tłumiąc śmiech,szturchnęła tatę mama.
 -Skończyłam,czy mogę już iść?!- powiedziałam surowo mierząc ich wszystkich wzrokiem.
 -Jasne słonko,nie złość się- parsknęła.
Wstałam wzięłam swój talerz i włożyłam do zmywarki,podchodząc raz jeszcze do stołu zasunęłam krzesło i chwyciłam za szklankę soku. Pognałam prosto do pokoju,tym razem patrząc pod nogi.


 Zrobiłam łyk i położyłam szklankę na szafkę nocną. Wyjęłam piżamę,telefon położyłam obok niej i wykonywałam wieczorne ćwiczenia. Tak się w nie wczułam,że nie zwróciłam uwagi na późną porę,to za dodatkowe ćwiczenie obrałam sobie...śpiew,tak śpiew i jakież było moje zdziwienie,gdy do pokoju wpadli mi rodzice z zapytaniem 'dlaczego się wydzieram po nocy oraz,że obudzę rodzeństwo,które śpi tuż obok...ble,ble,ble'. Nie miałam ochoty tego wysłuchiwać,więc spojrzałam na nich miną biednej świnki morskiej i tak jak się spodziewałam,pojawił się banan na ich twarzy.
 Ucałowali mnie w czoło i wyszli. Podniosłam się z podłogi i poszłam do łazienki. Długo tam nie siedziałam,zapomniałam o piżamie,telefonie i soku. Żeby już nie myśleć,włączyłam album Adele,a konkretnie utwór Hometown Glory.


 Gdy zimna woda zaczęła spływać po moich plecach,poczułam odprężenie,takie gwałtowne,jakby ktoś naraz zdjął mi dodatkowe 25kg. Owinęłam się w ręcznik,spięłam włosy w kok i zabrałam się do mycia zębów. Dzisiaj zrobiłam sobie dzień SPA i nałożyłam maseczkę na twarz. Wchodząc do pokoju i wyglądając jak mokry debil,stanęłam na samym jego środku i przyglądałam mu się. Schyliłam się,pozbierałam brudy i zaniosłam je do kosza na pranie.  Wzięłam telefon do ręki,włączyłam Madonnę i ściszyłam minimalnie. Założyłam kapcie i krzątając się po pokoju,chciałam go uporządkować. Zamknęłam szafę,przygotowałam łóżko do spania,zsunęłam rolety,schowałam ubrania do komody,podlałam kwiatki w pokoju,wypakowałam książki z plecaka i tak kończąc ruszyłam poskromić łazienkę.  Najpierw pozbierałam zużyte waciki z podłogi,a potem chciałam wytrzeć mokre kafelki,ale sięgając po ścierkę pośliznęłam się i upadłam twardo na tyłek. Rozbawiła mnie moja niezdarność,po raz kolejny. Uporając się z nią położyłam dywaniki,umyłam lustro,schowałam kosmetyki do koszyczków. Po jakimś kwadransie,zmyłam maseczkę z twarzy i przebrałam się w wygodną piżamkę. Wywiesiłam ręcznik do wysuszenia i dopiłam resztkę soku.  Zostało mi już tylko zgaszenie światła i ustawienie przyjemnej i spokojnej dla ucha playlisty. Wsunęłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy.


 -a.
______________________________________
Oto rozdział 4 ;))) miłego wieczorku <3
I tak dla jasności Irene jest to pełne imię,a Rene to zdrobnienie. 

środa, 19 sierpnia 2015

19 sierpnia 2015




Wróciłam! Minęło trochę czasu,od ostatniego wpisu.
Zrobiłam sobie krótką przerwę. Zastanawia mnie,czy czekacie na następne rozdziały lub nowe posty? ;)
Za 12 dni rozpoczyna się...SZKOŁA!!. Z tej,więc okazji muszę was poinformować,że kolejne rozdziały będą dodawane co tydzień w weekendy,ale posty normalnie w ciągu tygodnia.
Życzę wam,żebyście wykorzystali ostatnie dni wolności do maximum,ważne żeby było to szalone zakończenie ;DD
Miłego dnia <('.')>
- a.

19 sierpnia 2015





Po dłuższej nieobecności,dodaję kolejnego ulubieńca z muzyki *-*

Miłego dnia kochani <3

 -a.

sobota, 8 sierpnia 2015

Nowy Początek - rozdział 3

 -Bez obaw,oczyściliśmy ranę i nie wda się zakażenie. Założymy jej tylko kilka szwów i wypiszemy do domu- powiedział lekarz ze stoickim spokojem,uśmiechając się do mnie.  Odwzajemniłam uśmiech i pokiwałam potwierdzająco głową,w kierunku roztrzęsionej mamy. -Mówiłam Ci mamuś,że wszystko ok-  Poklepała mnie po ramieniu drżącą dłonią.
W drodze powrotnej,byłam strasznie zmęczona,próbowałam nie zasnąć,tak jak doradzał lekarz w związku,z dość bolesnym spotkaniem twarzą w twarz z drzewem.  Słyszałam,że mama coś mówi,ale nie potrafiłam znaleźć w tym sensu. Zasnęłam,mimo to. 

-Hej,przepraszam za dzisiaj w autobusie i przyszedłem po moje drugie śniadanie. Uśmiechnął się. Nic nie mówiąc,odwróciłam się w jego kierunku i podałam mu je. -Dzięki- cmoknął mnie w policzek. -Aha i Justin dzisiaj wrócił- powiedziałam szybko i patrzyłam na jego reakcję. -Dobra,fajnie,zobaczymy się później- warknął,odwrócił się i odszedł. [...] 
 Spoglądając za siebie,zauważyłam idącego w moim kierunku Taylora i nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. -Choć- szarpnął mnie za ramię i ciągnął w kierunku przystanku.

 -Ej!!- wrzasnęłam z bólu -Co Ty robisz,to boli. Odwaliło Ci kretynie?- stanął i patrzył się na mnie.

-Mi odwaliło?! Mi?!- powtórzył.

Wisiała mi z ucha już tylko jedna słuchawka i nie leciała już muzyka. Wszystko nagle się zatrzymało,jak w jakimś cholernym filmie.

-Odwal się człowieku!- wrzasnęłam na niego.

 -Alex,kochanie obudź się.Jesteśmy już na miejscu- mówiła do mnie mama -Krzyczałaś przez sen...-Odwal się!- zacytowała.
 Zaśmiałam się udając,że nie wiem o czym mówi. -Serio? Nie pamiętam,żeby coś mi się śniło- skłamałam. Dopiero wychodząc z samochodu,zrozumiałam jak późno się zrobiło.
 -Która godzina?- zapytałam zmartwiona.
 -Dochodzi wpół do dziesiątej- uśmiechnęła się,w wejściu do domu.
 -A dokładniej?- naciskałam
 -21:26...Coś nie tak?
 -Matko Boska! Przecież nie zdążę odrobić lekcji- odpowiedziałam z żalem -Tyle czasu tam spędziłyśmy...
 -Nie masz się o co martwić,skarbie. Doktor,napisał Ci zwolnienie na tydzień,żebyś mogła wypocząć,z tak twarzowym spotkaniem z drzewem- zaśmiała się.
 -No to,super. Od razu poprawiłaś mi humor,dzięki mamuś- ucałowałam ją i uściskałam,biegnąc po schodach do swojego pokoju.
 -Za pół godziny kolacja- wołała za mną.
 -Dobra- odpowiedziałam.
Zatrzaskując drzwi,rzuciłam się na łóżko czując,jak odpręża się moje ciało.
 Nie chciałam mieć dzisiaj żadnych odwiedzin.
Za niedługo,ma przyjść Justin,nie mam siły na cokolwiek. 

 -Hej słońce <3 Dziś chcę zostać sama. Nie mam na nic ochoty. Nie gniewaj się. Kocham,buziak ;*- wiadomość SMS,została wysłana do Justin. Dostarczenie wyświetliło się na ekranie. 
 Przypomniało mi się,że od wejścia do domu,ani razu nie sprawdzałam telefonu. Na pasku wiadomości zobaczyłam,jedną nie przeczytaną wiadomość SMS od Taylor. Nie za bardzo miałam ochoty sprawdzić,co ten kretyn napisał. Jego dzisiejszy wybryk,przebił wszystko.  Sprawdziłam. Z czystej ciekawości.
 -Cześć,dzisiaj mnie nieźle poniosło. Przepraszam,że Cię tak potraktowałem. Muszę Ci wszystko wyjaśnić,ale to jutro. Kolorowych snów.
 Wyłączyłam całkowicie telefon i zostawiłam na łóżku. -Już schodzę- jestem ciekawa miny taty jak zobaczy moje czoło. Postanowiłam,że powiem co się stało.

 -a.
_____________________________________________
Zostawiam wam nowy rozdział na weekend. Udanego wypoczynku kochani <3

Nowy Początek- rozdział 2

 Dochodząc do szkoły,wyjęłam słuchawki z uszu i schowałam je. Przy wejściu ujrzałam mojego księcia. -Justin!- wrzasnęłam zszokowana.  Biegnąc,rzuciłam mu się na szyję -Tęskniłam za tobą,nawet nie wiesz jak bardzo- Pocałował mnie w usta. W pocałunku tym,wyczułam tęsknotę i pragnienie. 
 -Też za tobą tęskniłem,księżniczko- wyszeptał mi do ucha. 
 Spletliśmy nasze dłonie i przytuleni poszliśmy na lekcje.


 Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Byłam szczęśliwa i podekscytowana jego obecnością.Wtuliłam się w niego,czułam charakterystyczną mieszankę zapachu mentolu papierosów i mocnych męskich perfum. 
 Kochałam ten zapach. To był jego zapach.
Gdy lekcja biologii z panią Nice dobiegła końca,udaliśmy się na stołówkę zjeść drugie śniadanie. Justin wyszedł zapalić,a do mnie podszedł Taylor. -Hej- zagadał -Przepraszam za dzisiaj w autobusie i przyszedłem po moje drugie śniadanie.  Uśmiechnął się. Nic nie mówiąc,odwróciłam się w jego kierunku i podałam mu je. -Dzięki- cmoknął mnie w policzek. -Aha i Justin dzisiaj wrócił- powiedziałam szybko i patrzyłam na jego reakcję. Jak na zawołanie mina mu zrzedła i otworzył szerzej oczy. -Dobra,fajnie- warknął -Zobaczymy się później- odwrócił się i odszedł.
 -Widocznie się dzisiaj nie widzieli-pomyślałam. Chwilę później wrócił szatyn. Znów poczułam ten piękny zapach.


Ostatnie lekcje minęły bardzo szybko.  Pakowałam swoje rzeczy do plecaka i szukałam słuchawek. Gotowa,czekałam na Taylora przed szkołą,słuchając Calvin'a Harris'a - I Need Your Love. 
 Zachodząc mnie od tyłu,Justin zasłonił mi oczy dłońmi. Poczułam po zapachu jaki od niego bił. -Kocham cię- powiedziałam -Ja ciebie też,wpadnę wieczorem,stęskniłem się skarbie- pocałował mnie w czoło i poszedł swoją drogą. Uśmiechnęłam się,już nie mogłam się doczekać tego wieczoru.
 Spoglądając za siebie,zauważyłam idącego w moim kierunku Taylora i nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. -Choć- szarpnął mnie za ramię i ciągnął w kierunku przystanku.
 -Ej!!- wrzasnęłam z bólu -Co Ty robisz,to boli. Odwaliło ci kretynie?- stanął i patrzył się na mnie z góry. -Mi odwaliło?! Mi?!- powtórzył z ogniem w oczach. Zaczęłam się go bać,nie chciałam wiedzieć co go tak rozwścieczyło.
 Wisiała mi z ucha już tylko jedna słuchawka i nie leciała już muzyka. Wszystko nagle się zatrzymało,jak w jakimś cholernym filmie.
 -Odwal się człowieku!- rykłam,aż ludzie wokół się odwrócili. Nadal stał i patrzył na mnie swoimi,wielkimi oczami. Łzy zaczęły zbierać się w kącikach moich oczu. Odwróciłam się i włączyłam muzykę,żeby zagłuszyć myśli,ruszyłam przed siebie. 
 Szłam ze spuszczoną głową,łzy leciały mi strumieniami,muzyka leciała w tle i nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam straszliwy ból w okolicy czoła. Po dość dłuższej chwili,która zajęła mi dojściem do tego co i jak się stało,udało mi się wstać.  Kręciło mi się w głowie,musiałam znaleźć coś w czym mogłabym się przejrzeć.
 Zauważyłam auto stojące na poboczu,przeglądnęłam się i po dokładnej analizie wywnioskowałam,że mam rozcięte czoło,krew spływała po mojej twarzy i wyglądałam dokładnie jak główna bohaterka horroru "Carrie". Rana była dość spora.
 Drzewo. To przez te cholerne drzewo,które było wygięte w łuk i trzeba się pod nim schylać albo obejść do okoła. -Taylor! To twoja cholerna wina!
 Musiałam przedostać się do domu dość szybko.
Doszłam na przystanek autobusowy,sprawdziłam prędko godzinę. Miał zaraz jechać,więc wygrzebałam z dna plecaka paczkę chusteczek oraz wodę. Oblałam chusteczkę i przyłożyłam do czoła próbując doprowadzić je do normalnego stanu. Wsiadłam i zajęłam miejsce tuż obok drzwi. Ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. 
 Trzymając chusteczkę,wybiegłam i szłam do domu.
Przywitała mnie mama z hukiem talerza,który spadł jej patrząc na mnie. -Dziecko,co Ci się stało?!- zapiszczała -Mamuś opowiem Ci w drodze- rzuciłam w jej kierunku kluczyki z auta -Jedziemy do szpitala. 
 W drodze zadawała mnóstwo pytań,jak to mama.
Nie mogłam jej powiedzieć co się stało,bo zadawałby jeszcze więcej pytań. Musiałam coś wymyślić,tylko co...


  -a.

________________________________________
Witam,witam. Nowy rozdział ląduje do was. Miłego dnia kochani <3


piątek, 7 sierpnia 2015

7 sierpnia 2015





 - a.

Nowy Początek - rozdział 1

 Obudziły mnie promienie słoneczne, tańczące na mojej twarzy. Odblokowując telefon,omal nie spadłam z łóżka. -Już jest 6:47?!-zapiszczałam.
 Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Nawet nie zdążyłam równo stanąć na nogi,a runęłam na podłogę jak długa. -Co do cholery?!- wrzasnęłam na cały regulator. Z siedzącej już pozycji zrozumiałam,że kopnęłam COŚ naprawdę dużego. Z jękiem jaki usłyszałam, wywnioskowałam,że Tay musiał zostać na noc.
 -Jak ty do cholery chodzisz?!- obruszył się. -To nie moja wina, skąd miałam wiedzieć,że akurat TY,będziesz sobie smacznie spał pod moim łóżkiem?!- odpyskowałam. -A tak w ogóle to wstawaj,bo jest za dziesięć siódma.
 Biegnąc do łazienki,potknęłam się jeszcze o parę rzeczy i wtedy zrozumiałam,że mam niezły bałagan w pokoju. Wrzuciłam ubrania do kosza na brudy i wskoczyłam pod prysznic. Wychodząc, owinęłam się ręcznikiem i zrozumiałam,że nie wzięłam ze sobą ubrań na zmianę. Tak mocno uderzyłam dłonią w czoło,że został mi czerwony odcisk. -Widocznie na głupotę lekarstwa nie znaleziono- powiedziałam do siebie.
 Sprinterskim krokiem skierowałam się do pokoju, dopadając biedną szafę. Sięgnęłam po czerwony sweterek z białymi gwiazdkami,granatowe jeansy oraz bieliznę.
 Już miałam się przebierać,gdy usłyszałam stłumiony chichot. Wiedziałam,że to ON. -No co?- skwitowałam -Idź, teraz twoja kolej- nic nie odpowiedział, zrobił to co mu powiedziałam. 
 Ubrana i uczesana pakowałam książki do plecaka. Zaścieliłam przy tym łóżko,ogarnęłam pokój i wyglądał całkiem,całkiem. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 7:33. Zbiegłam po schodach,wzięłam śniadanie dla Tay'a i mnie.  Ubierając moje ulubione sandałki,zawołałam go. -Jak będziesz schodził, to weź mój telefon i słuchawki- krzyknęłam. Pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na przystanek,autobus miał być 7:37. Zostały tylko dwie minuty do jego przyjazdu. Zbliżając się do autobusu,Taylor podał mi mój sprzęt.


 Jadąc autobusem, przytuliłam go,żeby nie upaść. Zawsze tak robiłam,nie tylko dla równowagi,ale uwielbiałam się przytulać.  Poprawka. Uwielbiałam go przytulać. 
-Masz może gumę? Nie zdążyłam umyć zębów- zasugerowałam. -Jasne,chwila tylko wyjmę.  Sięgając do plecaka, wyjął paczkę moich ulubionych. -Uwielbiam je- powiedziałam radośnie. -Wiem,trzymaj maluchu- podał mi,biorąc,spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. -Przepraszam,że co?!- wiedział,że nie znoszę tego przezwiska,ale mimo to, nazywał mnie tak. -Okej,jak chcesz- szturchnęłam go łokciem w bok,aż się za niego złapał.  Uśmiechnęłam się złowieszczo. -Dzięki za gumy,aha i dopiero w szkole dostaniesz swoje drugie śniadanie,na dłuższej przerwie- powiedziałam z taką wyniosłością,że urosłabym do tego jeszcze jakieś 3cm. Wyszłam na naszym przystanku. Słysząc jeszcze, jak za mną woła, wcisnęłam słuchawki w uszy i włączyłam Calvin'a Harris'a - Summer. Przez resztę drogi szłam sama.
  
- a.
_____________________________________________
A oto pierwszy rozdział ;)) mam nadzieję,że się wam się spodoba tak jak mnie. Miłego wieczorku, kochani <3

czwartek, 6 sierpnia 2015

Nowy Początek - wstęp

 Chciało jej się śmiać,ale powstrzymywała się,żeby nie urazić swojego przyjaciela,który prezentował swoje umiejętności w zawiązywaniu krawata.Mogłoby się wydawać,że jak na faceta przystało,powinien to potrafić zrobić i nie miało być w tym nic dziwnego. Ale dla Taylora to był koszmar. Wyczyn nad wyczyny.
 Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem,a Taylor stanął jak wryty. -Z czego Ty się tak  śmiejesz?- zapytał urażony -Z...niczego- uśmiechnęła się.I nie był to zwykły uśmiech,był jednym z tych najszczerszych uśmiechów. Wyszczerzyła rząd śnieżnobiałych zębów w kierunku swojego przyjaciela. 
 -Daj,pokaże Ci jak robią to PRAWDZIWI FACECI- parsknęła śmiechem -Dobra...- odrzekł zrezygnowany. 
 Stanęła przed nim,a że była dość niska,bo zaledwie 163 cm,to wyglądało naprawdę przeuroczo. Gdy wiązała krawat,cały czas patrzyła w jego czarne oczy,a on spoglądał na nią. -Gotowe- powiedziała -Dziękuję proszę pana- roześmiał się i ucałował jej polika -Nie ma za co proszę pani- ukłoniła się i przeszczęśliwa pobiegła włączyć ich ulubioną piosenkę. 
 Odblokowała iPhona,włączyła Avici-Wake Me Up,tańczyli jak szaleni i śmiali się jak dzieci.

 -a.      ___________________________________________
NO CZEŚĆ! Tu macie kawałek opowiadania, historii czy jakkolwiek można to nazwać ;)))  Myślałam nad tym, czy nie zacząć czegoś pisać tak na poważnie i zdecydowałam,że tak i wiem,że to będzie trudne,ale spróbować zawsze można,a pisanie stało się moją pasją. Miłego wieczorku kochani <3

środa, 5 sierpnia 2015

5 sierpnia 2015

Ważne info !

Stała się straszna rzecz!  Mianowicie 
ŚWINKA PIGGY I KERMIT NIE SĄ JUŻ RAZEM! 



Tą wiadomością podzielił się Kermit na swoim Twitterze.
,, Po dokładnym przemyśleniu, rozmyślnej powadze i poważnych kłótniach, podjęliśmy decyzję o zakończeniu naszego romantycznego związku. Będziemy nadal pracować w telewizji oraz we wszystkich mediach znanych obecnie i stworzonych w przyszłości w ciągu całej wieczności w całym Wszechświecie. Teraz jednak wiedziemy odrębne życia i zamierzamy widywać się z różnymi ludźmi, świniami, żabami etc. To nasz jedyny komentarz w tej prywatnej sprawie... chyba,że trafi się dobra oferta. Dziękujemy za zrozumienie. " 

informacja z Twittera żaby --^

 Świnka Piggy nie wypowiedziała się na ten temat.


informacje  zaczerpnięte  z --> http://www.rmf.fm/magazyn/news,769,swinka-piggy-i-kermit-nie-sa-juz-razem.html

- a.

III

 - Kocham cię - szepnęłam - w odpowiedzi, usłyszałam cichy pomruk, świadczący o wzajemności uczucia.
 Teraz mogę iść spać, wiedząc,że jestem dla kogoś ważna.
__

Obudził mnie dźwięk budzika. Zniesmaczona taką pobudką wyłączyłam alarm i naciągnęłam kołdrę na głowę, próbując dogonić resztki mojego cudownego snu. - Wstawaj księżniczko - usłyszałam - Kolejny dzień, kolejne wyzwanie - mówił zachęcająco, czułam jak się przy tym uśmiecha - No właśnie - warknęłam.
Podszedł,zsunął kołdrę i wziął mnie na ręce, zanosząc do łazienki. Posadził mnie na pralce i zaczął całować w czoło, tak bardzo lubiłam, jak to robi. - Chodź - powiedział i wziął mnie za rękę - Już czas .

  - a.

4 sierpnia 2015

A oto kilka wieczornych zdjęć ;))






wtorek, 4 sierpnia 2015

II

Tylko adrenalina pchała jej nogi do przodu,inaczej nie dałaby rady.
- Szybciej!- mówiła głowa - Już nie daję rady - odpowiedziało ciało. Stanęła jak wryta. Szybka analiza tego,co się przed chwilą stało... - Co się ze mną dzieje?! - krzyczała - Co do cholery się ze mną dzieje?!! 
Usłyszała kroki. Schowała się za ścianą. 

- a.

4 sierpnia 2015



Dzień dobry!;))
Dzisiaj jest wyjątkowo ciepło co oznacza,że czeka nas dzień pełny wrażeń. Planujemy wykorzystać te dni do końca - ostatnie dni wolności :D - może będzie coś kreatywnego, może szalonego. Tego nie wiem. Zobaczymy. 

 a teraz przesyłam wam masę pozytywnej energii :)))))))))))

- a.




 ps. zdjęia pojawią się wieczorkiem ;)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

I

Otaczała ją już tylko ciemność,której tak się bała. Biegła ile sił w nogach miała. Łzy zalały jej całą twarz,dłonie i kolana szczypały ją od wielu upadków i niezliczonych ilości powstań. Usiłowała się stąd wydostać. Nie mogła. Była dla NICH za wolna.
 Padła. Straciła przytomność. Słychać było tylko jej oddech,który słabł i słabł aż ucichł.
___
Była w najjaśniejszym miejscu jakie mogła sobie wymarzyć, tak bardzo chciała, żeby znów ją ciepło otaczało, czuła się wtedy bezpieczna.
Ona tam była.

- a.

3 sierpnia 2015



 - a.

3 sierpnia 2015





Tak na początek :D ---^

To jakby cząstka mnie,jakby marzenia,jakby pamiętnik...