Nie wiem czy się o niego martwiłam. Może tak, a może nie. Żadne emocje mną już nie kierowały. W ogóle żadnych nie czułam. Byłam trochę skołowana tym, że co chwilę coś się działo. Za szybko. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego w ciągu jednego dnia stało się aż tyle? Może za mało albo za dużo? W każdym razie było tego sporo.
Dochodzi wpół do siódmej, więc nie tak źle jak myślałam.. Jest jeszcze jasno. Rodzice powinni być już w domu no chyba, że są na zakupach, a Chris i Rene to już na pewno tak.
Został niezły bałagan po Tay'u i oczywiście ja muszę to posprzątać.
Biegłam po żwirowej dróżce do samego domu bez żadnego wypadku i upadku. Wpadłam do środka o dziwo drzwi były otwarte i światło się paliło. Zerknęłam do środka,a przy stole siedzieli wszyscy domownicy i zajadali się chińszczyzną. Przed kanapą nie było żadnych śladów po ratowaniu jego stopy. Może mama posprzątała, ale od wejścia do domu musiałaby zadawać mnóstwo pytań, a tak nie było. Podeszłam do nich i ucałowałam każdego w czoło.
-Wy wiecie, że te kubełki to rozkładane mini talerzyki? Są idealnie dostosowane wielkością do jedzenia znajdującego się w środku. No spójrzcie- Podeszłam do mamy i wyjęłam uszka z "zawiasów" i rozłożyłam na płasko tworząc idealnie, proste koło. Reszta zrobiła to samo. -Idę się położyć. Dobranoc- rzuciłam wchodząc po schodach.
-Córuś jadłaś coś?- zagadnęła mama.
-No. Pizze z Taylorem. Był tu dzisiaj jak coś. Nie macie nic przeciwko, nie?- dodałam niepewna.
-Kotuś, oczywiście, że nie. Taylor to część rodziny. Fajnie, że wpadł i nawet nie nabałaganił- uśmiechnęła się do mnie.
Roześmiałam się i znów powiedziałam im -Dobranoc- Szybkim susem znalazłam się w pokoju. Zdjęłam tylko spodnie i skarpetki, rzuciłam to niedaleko łóżka i wsunęłam się pod kołdrę. Sen przyszedł szybko.
- a.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To jakby cząstka mnie,jakby marzenia,jakby pamiętnik...
O mnie
Archiwum bloga
-
▼
2015
(39)
- ► sierpnia 2015 (17)
- ► września 2015 (6)
- ► października 2015 (1)
- ▼ listopada 2015 (13)
- ► grudnia 2015 (2)
-
►
2016
(10)
- ► stycznia 2016 (1)
- ► lutego 2016 (1)
- ► marca 2016 (4)
- ► kwietnia 2016 (1)
- ► września 2016 (2)
- ► listopada 2016 (1)
-
►
2017
(2)
- ► sierpnia 2017 (2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz