sobota, 19 września 2015

Nowy Początek - rozdział 5

 Śpiew ptaków słyszanych z rana, nie ma nic piękniejszego zaraz po obudzeniu. Przyjemne ciepełko otulające mnie,miękkość poduszki i głowa bez żadnych myśli. Poranki są takie świeże, nie zranione...piękne.
 Otwierając oczy ujrzałam piękny widok,którego nie zauważałam na co dzień. Pomarańczowo-złote promienie słoneczne, próbujące przedrzeć się przez zasłony. Unoszące się w górze drobinki kurzu, przepięknie błyszczały, wyglądały jak wróżkowy pył. Mogłabym tak patrzeć i patrzeć.  Przewracając się na drugi bok, ujrzałam stojące na stoliczku nocnym, jeszcze ciepłe śniadanko,a przy nim karteczka i mały wazonik z różowym tulipanem. Z pozycji leżącej przeniosłam się do siedzącej i sięgnęłam po karteczkę,a na niej...
 Kochanie,zrobiłam Twoje ulubione śniadanie.
 A tulipanik na poprawę humoru dla mojej  księżniczki,specjalnie różowy <3
 Masz cały dzień dla siebie, wyśpij się, idź  na  miasto, obejrzyj jakiś film. Korzystaj  póki  możesz. Kocham, mama i tata.
 ps. W kuchni (tam gdzie zwykle) zostawiłam Ci  drobne, nie wydaj wszystkiego od razu :DD
 pps. Zadzwoń jak wstaniesz,buziak ;**
-Kochana mamusia- pomyślałam 
Przysunęłam stolik i zabrałam się za pałaszowanie pyszności. Stos naleśników,na górze roztopione masełko i syrop czekoladowy do tego mleko. Same pyszności, aż żal jeść.
 Wypiłam szybko mleko, zabrałam talerz i poszłam na dół włożyć to wszystko do zmywarki.
Spojrzałam jeszcze tylko na zegar. Było parę minut po ósmej. Idąc do pokoju po schodach, uważnie patrzyłam na ten dywanik. Bezpiecznie przetransportowana do pokoju, zabrałam się za poranne porządki. Rozsunęłam zasłony i otwarłam okno na oścież. Zimne powietrze uderzyło we mnie, powodując gęsią skórkę na całym ciele. Wielki wdech i wydech świeżego powietrza, coś na mój zdechły mózg.  Zaścieliłam łóżko,podlałam kwiatki w moim pokoju i poszłam przyszykować ubrania.  Sięgnęłam po fioletową bieliznę, czarne szorty, biało szarą bokserkę i czarne stopki.
 Z całym zestawem powędrowałam do łazienki. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych, zamaszystym ruchem chwyciłam piankę do mycia twarzy, szczoteczkę i pastę. Myjąc zęby śpiewałam sobie Happy - Pharell'a Williams'a.
 Oplułam wszystko do okoła łącznie ze sobą. Jedną ręką myłam zęby,a drugą nakładałam piankę na twarz, wyglądało to komicznie.  Ubrana pościerałam ślinę z lustra i umywalki. Schowałam piżamę i widziałam,że z mojego kosza na brudy rzeczy wręcz wychodzą to wzięłam wszystko, wyszłam na schody i wyrzuciłam na dół. Wolałam nie ryzykować z koszem na pranie, skoro moje własne nogi mnie oszukują.  Odniosłam kosz na miejsce zeszłam ostrożnie, zebrałam stertę prania i wrzuciłam do pralki dodając proszku, płynu, nastawiając czas.  Spięłam jeszcze włosy i ruszyłam do salonu. Ułożyłam poduszki na kanapie,przesunęłam fotel i zebrałam naczynia zanosząc je do kuchni na blat. Uchyliłam okno,podlałam kwiatki, przesunęłam dywan, piloty odłożyłam na miejsce, zamknęłam szafę, pozamiatałam i wytarłam podłogę. Wyszłam do ogrodu i ścięłam kilka świeżych tulipanów, wróciłam i włożyłam do wazonu stojącego na stoliku w salonie.  Stare kwiaty wyrzuciłam do worka. Przeszłam do jadalni tam tylko zasunęłam krzesła, starłam stół i tak samo postąpiłam z podłogą jak w salonie. Weszłam do kuchni. Tu już nie było tak kolorowo. Pochowałam jedzenie do lodówki, włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki i ją włączyłam. Pozamykałam szafki górne i dolne, starłam blaty, tu też otwarłam okno. Podłoga była w miarę czysta, ale i tak ją wytarłam. Ruszyłam dalej... zostało mi jeszcze osiem pomieszczeń (sypialnia rodziców, pokoje rodzeństwa jeszcze ich łazienki, przedpokój i dolna łazienka) plus garaż i ogródek. 


 Zmęczona opadłam na fotel. Spojrzałam na zegar 13:28 Trochę mi to zajęło. Oparłam głowę i przymknęłam oczy na minutkę lub dwie. 


 Obudziło mnie szczekanie mojego psiaka. Hałasowała niemiłosiernie i uderzała łapką o miskę, domagając się czegoś. Zdziwiło mnie to trochę,bo po co miałaby tak robić. Zajęła mi chwila, żeby dojść o co chodzi -Jasna cholera!- rykłam -Muszę nakarmić zwierzęta!!- Jak oparzona wstałam z fotela. To był błąd. Upadłam. Zakręciło mi się w głowie. Podjęłam drugą próbę wstania, zrobiłam to teraz powoli.  Doszłam do misek nalałam wody i nasypałam karmy. Poszłam do przedpokoju i nasypałam trochę jedzenia rybkom. Wróciłam do kuchni,a dokładniej do lodówki po pietruszkę dla mojej świnki morskiej. Udałam się do swojego pokoju i słyszałam radosne piszczenie. Zrobiło mi się jej żal, takie maleństwo długo musiało czekać na jedzonko. Wyjęłam ją z klatki i położyłam na ziemi razem z zielskiem. Kolejny raz spojrzałam, która jest godzina 13:31 .Wyjęłam z komody jeszcze sweter i ostatecznie udałam się na dół zamykając za sobą drzwi.

 Wzięłam klucze, smycz i wyszłam z psem na spacer.


 -a.

__________________________________________
Długo wyczekiwany rozdział ląduje u was.
 Mam nadzieję,że się spodoba. Miłego czytania, udanego wieczoru kochani <3 <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

To jakby cząstka mnie,jakby marzenia,jakby pamiętnik...