Jedząc spaghetti zastanawiałam się co dzisiaj będziemy robić, ile jeszcze dni mam zostać w domu oraz jakim cudem Taylor był u mnie w domu?
-Tay?- spojrzałam w jego stronę -Skąd się tu wziąłeś?
-Tu w tym miejscu czy ogólnie?- zapytał, uśmiechając się przy tym -No bo wiesz, moi rodzice jak i pewnie twoi bardzo się kochają. W życiu pojawia się taki moment, kiedy chcą mieć dziecko i..
-Stop!- krzyknęłam, przykrywając mu usta.
-Nie zachowuj się jak dziecko, dobrze wiesz o co pytam..- odsłoniłam mu usta, żeby mi odpowiedział.
-Przecież sama kazałaś mi tu przyjść.
-Nie wygłupiaj się. Razem wyszliśmy ze szpitala i to było wczoraj, cały czas byłam w pokoju i cię nie widziałam. Rano...- przerwałam robiąc wielkie oczy -Ty tutaj spałeś? Ale jak? Przecież bym cię widziała, słyszałabym cię. Nabijasz się ze mnie,tak? No to gratuluję, udało ci się- wstałam od stołu i ukłoniłam się w jego stronę -Dobra, gdzie są kamery? Masz już swój film na YouTube, teraz mów po co to wszystko- schyliłam się i szukałam kamery lub czegoś w tym stylu. Nabierał mnie. Byłam tego pewna.
-Mówię poważnie, rozstaliśmy się w parku, powiedziałaś, że idziesz do piekarni, a ja pokuśtykałem do domu sam. Dotarłem i posprzątałem po sobie, a potem poszedłem na górę i położyłem się na podłodze, żeby nie gnieść twojego, perfekcyjnie pościelonego łóżka i najwidoczniej tam zasnąłem, bo boli mnie kark. Gdy wróciłaś nie uraczyłaś mnie obudzić.
-Biedaczysko- pomasowałam go w bolącym miejscu -Nie pamiętam tego, przynajmniej tej części, o której ty mówiłeś...
-To znaczy? Co to znaczy właściwie, bo już sam się pogubiłem w tym co mówisz.
-Sama chciałabym wiedzieć, pomyślę o tym i potem ci powiem, a teraz...- uśmiechnęłam się z buzią pełną makaronu -Pozmywasz, a ja pójdę odrobić lekcje, które przyniosłeś, prawda?
-Tak, tak- mruknął, oddalając w stronę kuchni.
-No to gdzie one są? Co?- cały ciężar ciała przeniosłam na prawą nogę, zakładając rękę na rękę uśmiechając się przy tym sarkastycznie.
Wrócił do jadalni nawet na mnie nie zerkając.
-Zapomniałeś, prawda?- nabrałam ogrom powietrza w płuca i wypuściłam je -Wiedziałam!- parsknęłam śmiechem i szturchnęłam go w bok.
-Yhmm...- mruknął potwierdzająco, rozkładając ramiona do przytulenia.
Idąc w jego stronę przybiłam mu tylko piątkę, wyminęłam go idąc do zlewu. Wzięłam jeden z talerzy i zaczęłam go myć, kiedy on do mnie przybiegł, złapał mnie za ramiona i pociągnął za sobą do salonu. Talerz wyśliznął mi się z dłoni i walnął o podłogę. Ale to i tak go nie powstrzymało przed rzuceniem mnie na sofę i łaskotaniem bezlitośnie. Wierzgałam nogami, a rękami odpychałam jego dłonie.
-Już dość! Nie mogę więcej! Proszę!- zapiszczałam.
A on dalej swoje. Musiałam coś na to zaradzić.
-Aaaa!- wrzasnął i padł na dywan jak długi.
Zasadziłam mu małego kopa w krocze.
-Powiedziałam ci coś- składałam się ze śmiechu obok niego -To było delikatnie
Uśmiechnęłam się i wstałam do klęczek, a Taylor szarpnął mnie za stopę, powodując kolejny upadek.
-Nie poddajesz się łatwo- wycedziłam przez zęby.
-Ja i poddawanie się? Ten związek nie ma przyszłości kochanie- powiedział prosto w moje usta.
Leżałam pod nim nie mogąc się ruszyć, bo przytrzymywał moje nadgarstki. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Zerknęłam ukradkiem na jego duże, bladoróżowe usta, a potem na złoty łańcuszek z krzyżykiem, który zwisał z jego szyi.
-Wciąż go nosisz...- szepnęłam.
-Zawszę będę go nosić. Masz swój?
Zerknął na mój dekolt. Wyswobodziłam lewą rękę i wyjęłam mój złoty łańcuszek spod białej koszulki, który dostałam od niego. Swój dostał ode mnie.
-Zawszę będę go nosić- nie mogłam się powstrzymać i pocałowałam go. Lewą ręką przysunęłam go bardziej do siebie.
-a.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To jakby cząstka mnie,jakby marzenia,jakby pamiętnik...
O mnie
Archiwum bloga
-
►
2015
(39)
- ► sierpnia 2015 (17)
- ► września 2015 (6)
- ► października 2015 (1)
- ► listopada 2015 (13)
- ► grudnia 2015 (2)
-
▼
2016
(10)
- ► stycznia 2016 (1)
- ► lutego 2016 (1)
- ► marca 2016 (4)
- ► września 2016 (2)
- ► listopada 2016 (1)
-
►
2017
(2)
- ► sierpnia 2017 (2)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz